c:

...

Łączna liczba wyświetleń

środa, 22 sierpnia 2012

Koniec? Tak koniec.

Ada: Ola nie była w stanie nic napisac. Krytykę bierze bardzo do siebie i jest troche załamana. Nie potrafi posklejac słów, więc ja napiszę.
Wiem, wiem każdy powinien mieć trochę krytyki. Nie warto się załamywać błahostkami, ale to, że mamy coraz więcej negatywów, niż pozytywów pod każdym nowym rozdziałem to chyba o czymś świadczy. Przykro mi z tego powodu, iż osoba która była z nami od samego początku, od startu, rezygnuje. Odchodzi z obserwatorów, a jej słowa trafiają prosto w serce i widzę te wszystkie błędy jak na otwartej dłoni. Trochę zabolało.(Oczywiście nie obwiniam Jej za zakończenie bloga, po prostu ta osoba dużo nam uświadomiła i miała 100% rację)  Dostrzegam, że opowiadanie nie ma już tego klimatu co wcześniej. Pełno niewyjaśnionych spraw, a akcja działa się cały czas. Teraz jest ( jak to dzisiaj dedykowałam na polu-nie wiem jak to się u was mówi, czy pole, czy dwór- razem z Olą i koleżanką)
stoicki spokój. Po prostu zero jakiejkolwiek akcji i w tym tkwi błąd. Oczywiście ortografia też nie jest moim mocnym punktem, tak samo jak interpunkcja. Więc ( wiem, że tak się nie zaczyna zdania, ale może się nie wkurzycie) jak widać, chyba nie ma sensu robić czegoś, czego się nie umie. Tak oczywiście kiedyś wrócimy, lecz KIEDY to nie wiem. Ani ja, ani Ola.
Doceniam wiarę Lalanej i wszystkich osób, które były z nami i myślę, że będą jeśli wrócimy. Przepraszamy wszystkich czytelników, których zawiedliśmy tak jak blogiem i naszym tymczasowym odejściem. Wiem, że nie warto się poddawać, ale na dzień dzisiejszy kończymy bloga.

Dziękujemy za wszystko, za komentarze i wytrwałość, mamy nadzieję, że się jeszcze spotkamy ;)

PS.
Bloga będę odwiedzać i jeśli będą jakieś pytania to oczywiście odpowiem. :)


                     DZIĘKUJEMY!

wtorek, 21 sierpnia 2012

20. Nowy ,,kolega" Brajan

     W nocy ciągle się budziłam z bólem na szyi, a gdy zasypiałam miałam dziwne sny o Moli. Wszystko było tak pogmatwane, że nie umiałam zrozumieć ich przekazu. Rano ledwo chodziłam na nogach. Moje oczy były całe podkrążone, a usta sine, nie wiadomo czemu. Ubrałam i uczesałam się, po czym nałożyłam mocny makijaż, by ukryć moje niedoskonałości po nieprzespanej nocy. DO szkoły podwiozła mnie mama. W samochodzie ciągle nawijała o swoich nowych znajomych, a ja byłam nieobecna myślami próbując przypomnieć sobie choć trochę ze swoich snów. Gdy weszłam do szkoły zobaczyłam Lucka i Zacka, więc od razu do nich podeszłam.
-Hej -przywitałam się z nimi.
-No witaj. Coś taka zmarkotniała?-zapytał Lucke.
-Nie wyspałam się. -odpowiedziałam. Nie chciałam tłumaczyć mu o moich urywkach snów, które mnie lekko przytłoczyły.
-Nie wyobrazicie sobie kogo wczoraj spotkałam w swoim mieszkaniu.-chłopcy spojrzeli na mnie z zaciekawieniem a ja dodałam-Rodziców Moli. Fajnie co nie?-powiedziałam z sarkazmem.
Patrzyli się na mnie jak w obrazek, nie wiedzieli co powiedzieć.
-Wiedziałam, że zaskoczy was ta wiadomość, ale nie aż tak .
Zadzwonił dzwonek, nie chciałam się spóźnić, więc pobiegłam do klasy. Miałam J.Polski, pani cały czas mówiła o nudnej lekturze, której nawet nie przeczytałam. Tylko streszczenie. Oczy zaczęły mi się zamykać, bo serio przynudzała. Położyłam głowę na ławce i przysnęło mi się.
-Carmen! 
-Za chwile, mamo .. Nie chce mi się iść do szkoły..
-Carmen, nie jestem twoją mamą!
-O przepraszam, proszę pani.. Nie wyspałam się, bo uczyłam się do testu z matematyki.
-Rozumiem, ale to nie znaczy, że masz lekceważyć moje lekcje. Na jutro napiszesz mi, charakterystykę głównej postaci i jeszcze główny wątek lektury. Charakterystyka ma mieć 200 słów, a wątek główny 150. Do jutra!
Nagle zadzwonił dzwonek. Spakowałam leniwie książki do plecaka i ociężałym krokiem podążyłam pod salę matematyczną. Usiadłam pod klasą i zaczęłam zajadać się bułką, Nagle ktoś siadł koło mnie i uśmiechnął się jak głupi do sera.
-Bella-Krzyknęłam plując jej resztami mojego jedzenia w buzi.
-O jakie miłe powitanie.-Powiedziała dziewczyna, ocierając się na twarzy.
-Sorki-Powiedziałam i wróciłam do poprzedniej czynności.
-Słyszałam, że Zack szykuje Ci jakąś niespodziankę na weekend.
-Co? -krzyknęłam plując jej dwukrotny raz w twarz.
-Wiesz może najpierw zjedź, a potem pogadamy.
-Nie, nie, nie, nie!-zaprzeczyłam i chwyciłam ją za ramię.-Jaką?-szepnęłam.
-Nie wiem. A co to miała być tajemnica? Ups-chwyciła się za usta Bella i odeszła ode mnie, pozostawiając mnie samą. Dlaczego akurat teraz mi to powiedziała?! Przez cały sprawdzian nie mogłam się skupić. Myślałam co to może być...!! Napisałam, kilka bzdur i oddałam sprawdzian. Po wyjściu z klasy szukałam Zacka, żeby się dowiedzieć co to za niespodzianka, ale nigdzie go nie było. Za godzinę kończę, lekcje została jeszcze tylko, muuuzyka. Weszłam na samą górę i wbiegłam do klasy. Nigdzie nie było miejsca, więc
usiadłam na samym przodzie, koło klasowego kujona. Pani, opowiadała coś.
a on zawsze wiedział wszystko i jeszcze jakieś ciekawostki dopowiadał.
Myślałam, że zwariuję. Brakowało już tylko parę minut do końca lekcji by wreszcie móc wróci do domu, a potem spotkać się z Zackiem, by dowiedzieć się o co chodzi z tą całą ,,niespodzianką”. Poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię. Obróciłam głowę i spojrzałam na Brajana. Chłopak poprawił swoje okulary i podał mi karteczkę. Otworzyłam ją zdziwiona: Masz dzisiaj czas? Popatrzyłam na niego z wielkim znakiem zapytania na czole i pokiwałam przecząco głową. W końcu dzwonek zadzwonił, więc mogłam wracać do domu. Na moje nieszczęście Brajan mieszka niedaleko mnie.
-Mógłbym Cię odprowadzić?-zapytał speszony. Nie chciałam mu robić przykrości, więc niechętnie się zgodziłam. Kujonek całą drogę nawijał coś o swoich planach na przyszłość, komputerach i innych rzeczach, które kompletnie mnie nie obchodziły. Od czasu do czasu kiedy było to potrzebne potakiwałam. W końcu dotarliśmy pod mój dom i Brajan pocałował mnie w policzek. Wymusiłam się na uśmiech i gdy już odchodził wytarłam nadgarstkiem policzek.
       Siedziałam w domu i obmyślałam jakieś sensowne wyjście z tej nietypowej sytuacji.
Nie chciałam aby Brajan pomyślał, że po jakimś czasie może być dla mnie kimś więcej.
Nie miałam głowy do myślenia dzisiaj, przychodziły mi same bezsensowne pomysły.
Ooo nie zapomniałam! Za kilka minut miałam się spotkać z Zackiem. A ja zajęłam
się myśleniem. Szybko przebrałam się i wybiegłam z domu. Akurat jechał autobus
do centrum, wbiegłam, kupiłam bilet i usiadłam. Zobaczyłam Brajana. Nie chciałam aby on mnie zauważył, jednak to się stało. Chłopak usiadł koło mnie i zaczął nawijać o jakimś
zadaniu na chemię.. Myślałam, że tam usnę. Uratowana! W końcu przystanek na którym wysiadam.
-Hej Zack.
-Hej Carmen.
-Mam takie pytanie. Doszły mnie słuchy, że szykujesz niespodziankę dla mnie, czy to prawda?
Chłopak spojrzał na mnie zmieszany i wywrócił oczami po czym spytał.
-Lucke wypaplał! Jak to dziecko mnie wkurza!-Powiedział rozdrażniony chłopak.
-Spokojnie, spokojnie.-Uśmiechnęłam się – Dowiedziałam się od Belli.
-A ona pewnie od Lucka-dokończył za mnie Zack. Patrzyłam na niego z politowaniem i poczułam wibracje w kieszeni. No tak. Zapomniałam zmienić na dźwięk po szkole. Szybkim i zwinnym ruchem wyciągnęłam telefon odbierając go.
-Słucham?
-Hej skarbie, wracaj szybko do domu, wybieramy się do rodziców Moli.-Powiedział tata.
-Tato tylko, że ja siedzę w bibliotece i zakuwam na historię. Wiesz dobrze, że jestem z niej kiepska.-skłamałam tylko po to, żeby wywinąć się od spotkania.
-Historia?-zamyślił się ojciec, po czym krzyknął do mamy.-Słonko, Carmen nie może się z nami wybrać,bo uczy się na test z Historii? To może innym razem? Wielka szkoda, no ale niech się dziewczyna uczy.-usłyszałam kobiecy głos. Poczułam jak coś uciska mnie w sercu i wyłączyłam telefon mówiąc tylko Dzięki pa. Zack spiorunował mnie wzrokiem i uciekł gdzieś myślami, a ja zostałam sama z tym problemem. Zaś ich oszukuje. Zaś. Byłam rozdarta.
---------------------------------------------------------
Starałyśmy się nie popełniać błędów ortograficznych jak i interpunkcyjnych, a także dodało się akapity;D Nie wiemy, czy wszystko jest dobrze, no ale mamy nadzieję, że tym razem jest przynajmniej LEPIEJ. ;)

niedziela, 12 sierpnia 2012

19. Kłopotów nie unikniesz

-Carmen? Kochanie wstawaj!-ledwo słyszałam kobiecy ciepły głos, ale nie reagowałam, bo byłam w innym świecie. Właśnie latałam na moim różowym jednorożcu. Tak, byłam pogrążona w śnie. Nagle usłyszałam głos, który od razu postawił mnie na nogi.
-Wstawaj!-krzyknął mój brat. Zerwałam się z łóżka i skarciłam go wzrokiem, po czym zaczęłam gonic po całym domu. Jak mi się już go udało złapać, zaczęliśmy walkę, no i mimo moich zdolności karate, nie udało się, ponieważ wykorzystał mój słaby punk, a mianowicie łaskotki. Bo długiej zabawie zaczęłam się zbierac do szkoły. Nie miałam wiele czasu, ale Bruno obiecał podwieśc mnie do szkoły. Zebrałam się szybko i wyszłam z domu. Wsiadając do auta przeżyłam szok ! Wszędzie walały się papierki z jedzenia i nawet stara kanapka... fuuj .Myślałam, że się zrzygam. 
-Bruno mógłbyś ogarnąć tutaj trochę co? 
-E po co ? O moja kanapka !!
I zaczął ją jeść... Myślałam, że on jest bardziej ogarnięty. Szybko wbiegłam 
do szkoły, bo usłyszałam dzwonek. Weszłam do klasy, zapomniałam! Sprawdzian.
O nie!! Usiadłam i zaczęłam próbować, coś ściągnąć z zeszytu, lub książki 
i tak mi nie zależało bo bez tego bym dostała kolejną 1. Nie udało się.. nie
bez powodu panią od fizyki nazywamy ludzkim monitoringiem. Na szczęście dzwonek wybawienia uratował mnie i nauczycielka nie zadzwoniła do moich rodziców. Na korytarzu próbowałam przecisnąć się przez tych wszystkich uczniów. Niby miałam matmę, ale postanowiłam odwiedzić Zack'a. Otworzyłam wielkie i ciężkie drzwi na sale do ćwiczeń i zauważyłam jak chłopak właśnie prowadzi rozgrzewkę. Pomachałam mu, a on mi odmachał. Ta sytuacja była komiczna, ponieważ osoby ćwiczące miały powtarzac to co Zack im pokarze i w tym momencie cała sala zaczęła machac. Opętał mnie nie pohamowany śmiech. Każdy się na mnie spojrzał i nie wiedział o co chodzi, no oprócz Zack'a, ponieważ on też był już cały czerwony od śmiechu. Podszedł do mnie i mnie przytulił na powitanie.
-Co mi rozgrzewkę niszczysz księżniczko?-zapytał.
-Niszczę?! Ty rozgrzewek prowadzić nie umiesz.

-Yhym, no to dawaj i pokaż na co cię stac.- odwróciłam się od niego i podeszłam do spoconych od 5 minutowej rozgrzewki zawodników. Popatrzyłam na nich i już chciałam mówić co mają robić, ale nagle zadzwonił dzwonek.

-Sorry Zack ale muszę iść. Innym razem. Mam matmę. Przyjdę na następnej przerwie.

-Spoko , rozumiem leć, bo cię zabije nauczycielka.

Szybko biegłam żeby zdążyć ale nie udało się, sala jest po drugiej stronie 

szkoły.

-Dzień dobry , przepraszam za spóźnienie.

-Ooo Panna Carmen, wiesz co czeka uczniów którzy się spóźniają ?

-Tak wiem Proszę Pani . 

-To chodź, chodź do odpowiedzi.. 

Nie chętnie szłam do tablicy jak wiedziałam, że jestem nie przygotowana.

Jednak to trwało szybko, zrobiłam trochę jednego zadania i dalej to nie miało sensu.

Lekcja szybko mi przeminęła, zbiegłam na dół na salkę żebym mogła zdążyć, pokazać

Zackowi jak się prowadzi rozgrzewkę.. Miałam dużo czasu bo przerwa była 20 min.

-Jestem, no więc na początek kilka przysiadów a dokładnie 20. Wszyscy bez problemu wykonali moje polecenie.

-Okej no to teraz biegacie w kółko i na mój gwizdek stajecie i robicie 10 pompek. Spojrzeli na mnie trochę krzywo, no ale cóż zrobiłam minę przywódcy i pokazałam im ręką, że mają biegac. Zauważyłam, że Zack stoi przy krzesłach i obserwuję swoją grupę.

-A ty na co czekasz? Na zaproszenie?-zapytałam z irytacją w głosie.

-Eee ale ja myślałem, że mam tylko oglądac- powiedział zmieszany.

-To źle myślałeś!-Odpowiedziałam i chwyciłam go za bluzkę prowadząc do kolegów. Kolejne cwiczenie nie było trudne. Parę podciągnięc na drabinkach. Po 30 minutach cała sala pachniała, wręcz pięknie. Popatrzyłam na nich z politowaniem, a oni prawdopodobnie by mnie za to wszystko udusili, ale zabrakło im sił.

-Carmen przegięłaś -powiedział ledwo Zack.

-Sam chciałeś. Idę na lekcję, bo właśnie opuściłam kilka minut plastyki. Pa spotkamy się po szkole.

Plastyka hmm... kocham ją. Zawsze na niej pani wychodzi prawie na całą lekcję,

jest śmiesznie. Szybko mi zleciała, poszłam do szatni i wyszłam ze szkoły

tam czekał na mnie Zack, kupił sobie skuter.

-To co gdzie jedziemy?

-Twój.. Jest świetny!

-Dzięki, to chodź, przejedziemy się.

Było super. Dojechaliśmy na jakieś odludzie, leżeliśmy i patrzyliśmy w niebo.

Było cicho, w końcu ! Nic nie mogło zepsuć tej chwili. Niestety moją głowę zaprzątała jedna myśl, która powróciła. A dokładnie Moli. Mimo, iż było tak cudownie i nie chciałam tego niszczyc, czułam, że musimy o tym porozmawiac.

-Zack?

-Tak?

-Pamiętasz jak wysłałam Ci wczoraj sms'a o Moli. Ona chyba próbuje mnie zniszczyc. A wiesz, że jak chce odnieśc zwycięstwo, to musi uderzyc w mój słaby punkt?

-Carmen... Złotko nie pozwolę Cię skrzywdzic. A tak w ogóle to o jaki słaby punkt chodzi?

-O nasz związek. Ona wie, że w życiu już wiele przeszłam i nie raz zostałąm zraniona. Jeśli i ty mnie zostawisz, to boję się, że się nie pozbieram.

-Kochanie nigdy, ale to prze nigdy Cię nie zostawię i nie masz prawa myślec inaczej!-Powiedział i przytulił mnie mocno do siebie. Naszą cudowną chwilę zepsuł telefon. Dzwonił Lucke.Chciał się dowiedzieć, co robi, bo miał do niego przyjść po jakąś płytę. 

Nie mogę cały czas mieć Zacka dla siebie, więc kazałam mu wracać. On nie za, bardzo

chciał ale na moją prośbę wróciliśmy. Pożegnałam się z nim i odjechał. Weszłam do domu, 

i wiedziałam, że muszę wziąć się za siebie i zacząć się uczyć... 

Przebrałam się tylko i usiadłam w stercie książek na łóżko. Do końca, wieczora jakoś spokojnie było, nic się nie wydarzyło. Nudno było jak nie wiem.. Napisałam do Zacka co robi? lecz on mi  nic nie odpisał. Trudno, pomyślałam,że gra z Luckiem w coś. Odbyłam wieczornną kąpiel i zeszłam na dół, by napic się wody. Przez moje pochłoniecie nauką, nie usłyszałam, że mamy gości. Powiedziałam grzecznie dobry wieczór i już kierowałam się do kuchni, kiedy moja mama zatrzymała mnie i pokazała ręką, bym do nich podeszła. Wykonałam jej polecenie, lecz byłam nieco zdezorientowana.

-O co chodzi?-zapytałam niepewnie.
-Poznaj naszych nowych znajomych. Oto Katrin i Don Flowers.- uśmiechnęłam się i podałam im rękę, jednak po dwukrotnym przeanalizowaniu nazwiska doszłam do wniosku, ze chyba już kogoś takiego znam.
-Czy państwo mają córkę Moli?-zapytałam z nadzieją w głosie, by jej odpowiedź była negatywna.
-Tak. Jest aniołkiem. A znacie się?-zapytała kobieta wpatrując we mnie swoje oczy. Stałam chwilę wpatrzona w podłogę i nie wiedziałam co powiedzieć..Nie chciałam, 

kłamać znowu, ale jak bym powiedziała prawdę to co wtedy? Każą nam się spotykać, 

albo powiedzieć skąd się znamy...Musiałam jakoś wybrnąć z tej sytuacji.. 

-Przepraszam, bardzo ale muszę iść, się uczyć. Jutro mam sprawdzian z matematyki.

-Ale Carmen, odpowiedz Pani na pytanie.

Pobiegłam po schodach i krzyknęłam, NAUKA JEST NAJWAŻNIEJSZA MAMO.

Później cicho usiadłam na ostatnim schodku i słuchałam co mówią. Lecz nic ciekawego

się nie dowiedziałam, bo po chwili rodzice Moli wyszli. Ale wiem, że 

następnym razem moi rodzice idą ich odwiedzić i powiedzieli,że ja z nimi przyjdę!!!!
---------------------------------------------------------------------

DŁUUUUUUGO wyczekiwany roździał, który w końcu się ukazał. Trochę jest posklejany, bo nie był pisany na raz, lecz na raty, ale mamy nadzieję, że coś  z tego wyszło. Przy okazji chciałam was przeprosic, że napsiałam na chacie o innym terminie dodania roździału, jednak sprawy nabrały mały obrót akcji i nie mogłyśmy znaleźc odpowiendiego momentu na dokończenie. Na szczęście dziś wróciłyśmy wcześniej do domu i zabrałyśmy się za siebie. I jak? Podoba wam się sytuacja z Moli? Hmm? ;D A tak wgl to zbliżamy się do 20!

wtorek, 31 lipca 2012

18. Zwariowany dzień


Stwierdziliśmy, że pojedziemy autobusem, ale Luck'e miał psa i powiedział, że on nie wejdzie z Kundlem do zatłoczonego pojazdu i jak to ujął : jeszcze mi go podepczą! No cóż, niestety musieliśmy iść koledze na rękę i wybrać przechadzkę do pizzerni. Szliśmy z Zackiem przytuleni do siebie, do czasu gdy Kundel nie wleciał do kałuży i zostałam cała pomoczona! Zack postanowił mnie wziąść na ramiona i szliśmy tak przez chwilę śmiejąc się, ale Luckowi zachciało się tej samej zabawy i wziął mnie na swoje ramiona po czym zaczął biegać i walnęłam kilkakrotnie głową w gałęzie u drzew. Nie powiem przyjemne to, to nie było. Po wszystkim dotarliśmy do pizzerni i Luck zaoferował, że zamówi pizze, ale on sam wybierze jaką. Niechętnie się zgodziłam, bo po dzisiejszych wpadkach miałam już dość niespodzianek. Luke wrócił do stolika z uśmiechem na twarzy, cały czas śmiał się pod nosem. Bałam się co on zamówił. Nagle do stolika podeszła kelnerka położyła pizze na stół. Każdy wziął kawałek. Dobra wezmę gryza jak mi nie zasmakuję to nie będę jeść, pomyślałam. Gorzej być nie mogło... Luke zamówił pizze z cebulą, a ja jestem na nią uczulona... Na mojej twarzy, wyszły czerwone plamy. Przeprosiłam chłopaków i szybko wybiegłam. Na dzisiaj już mam dość Luka, wkurzył mnie na całej linii... Byłam zła na niego, nie dość, że to miał być wieczór mój i Zacka to jeszcze przez niego mój chłopak widział mnie w takim stanie..Wpadłam do domu jak torpeda i krzyknęłam z całych sił. Na szczęście nikogo nie było. Walnęłam się na łóżko i zaczęłam ogląda ć TV. Leciały jakieś beznadziejne seriale familijne. Posiedziałam jeszcze chwilę i patrząc na ekran z myślami o Lucku. Był miły, ale strasznie mnie irytował. Czasami miałam ochotę mu przywalić. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Niechętnie poszłam otworzyć. Stał tam Zack wyraźnie zasmucony.
-Przepraszam-powiedział po chwili,
-Za co?-udawałam, że nie wiem o co chodzi.
-No za Lucka. Zachowuje się jak smarkacz. Jak młodszy brat, ale jednak BRAT, bo go kocham.
-Spoko, nic nie szkodzi. Rozumiem cię, tylko wiesz, czasami on mnie wnerwia .

-Wiem, wiem ... To ja tylko to chciałem pójdę już. 
-Nie spoko, możesz zostać. 
-OK.To co robimy, może pooglądamy jakiś film ? 
-Spoko, to wybierz jakiś a ja idę się przebrać.. 
Szybko ubrałam się w jakieś wygodne ciuchy i zeszłam na dół. Zrobiłam pop-corn i 
usiadłam wygodnie koło Zack'a.
-To co oglądamy? -zapytałam.
-Horror-popatrzył się na mnie i poruszał śmiesznie brwiami. Zaśmiałam się i opowiedziałam:
-Przykro mi, ale ja się nie boje horrorów i nie mam zamiaru się do ciebie tuli
ć jak będzie jakaś straszna scena, więc twoje plany chyba nie wypalą.-uśmiechnęłam się triumfalnie.
-Jeszcze zobaczymy.-opowiedział. Był zbyt pewny siebie.
Oglądaliśmy i ciągle śmialiśmy się z wyglądu aktorów, lub mówiliśmy im co mają robi
ć. Typowe oglądanie filmu. Zaczęło się ściemniać i byliśmy już tak zmęczeni tym śmianiem się co dwie minuty, że resztę filmu postanowiliśmy obejrzeć w spokoju. Przyznam zaczęło się robić  strasznie i chciałam się przytulic do mojego chłopaka, ale moja duma mi na to nie pozwalała. Nagle ktoś krzyknął z tyłu, a ja odpowiedziałam mu także krzykiem. Wywaliłam cały pop-corn i chwyciłam mocno Zack'a za rękę, tak że aż pisnął z bólu. Potem odwróciłam się do tyłu by zobaczyć co mnie prze straszyło i przytuliłam się do Zack`a krzycząc coś w stylu ,,nie chce umierac”. Zack zaczął się śmiać, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Nagle ktoś zaświecił światło i ujrzałam Lucka.
-Jak tu wszedłeś?-krzyknęłam wściekła.
-Drzwi były otwarte -uśmiechnął się chłopak.
Przez chwilę, chciałam wybuchnąć ogromnym krzykiem na Luck'a ale nie chciałam psuć
naszej miłej atmosfery która wcześniej była. Luck siadł koło mnie i zaczął
mnie gilgotać razem z Zackiem.. oboje wiedzą, że mam straszne łaskotki.
Jednak nie wiedzieli, że jestem taka siła. Tyle lat bicia się ze starszym
bratem daje wiele.. Od razu chwyciłam Luka za rękę i ścisnęłam z całej siły, aż
zawył z bólu. To samo zrobiłam Zackowi. Popatrzyli się na mnie oboje zdziwieni,
ich mina była bezcenna. Wstałam i odeszłam od tych idiotów rzucając jeszcze zdanie:
-Posprzątać mi ten pop-corn.
-Przecież tyś to rozwaliła-oburzył się Zack.
-Ale przez twojego kolegę!-Krzyknęłam i nie dałam sobie nic wytłumaczyć bo poszłam na górę. Wróciłam z telefonem i ten widok mnie powalił. Dwóch idiotów rzucających w siebie resztkami pop-cornu..
-Debile-powiedziałam pod nosem i wyprosiłam ich z domu.
-Kocham Cię-powiedział Zack, przepraszającym spojrzeniem. Nie byłam na niego zła. Rozśmieszyła mnie ta sytuacja i poprawił mi się humor.
-Paaa Carmen- powiedział Luck i odeszli śmiejąc się. Byłam zmęczona tym całym dniem, poszłam się umyć i jeszcze weszłam na chwile na komputer.
Nagle zabrakło mi słów...Moli dodała moje zdjęcie z Zackiem i podpisała:
Para roku głupsza i głupszy.. Nie wiem jak on może z taką idiotką wytrzymać.
Szybko zgłosiłam naruszenie..Napisałam sms'a do Zack'a żeby to zobaczył on będzie
wiedział co zrobić. Ja już mam dość wszystkiego, dopiero co wszystko się układało
a teraz ?? Oczywiście Moli musiała mi dopiec.

sobota, 21 lipca 2012

17. Nowy kumpel


Szybko popatrzyłam czy woźna nie patrzy i wybiegłam. Przed szkołą, zobaczyłam
zapłakaną Belle. Szybko podbiegłam do niej.
- Co się stało ?
-Rzucił mnie... Przeczytał sms'a którego napisała Kate do Dylana.
Pisało tam, że go kocha itp.. i on myślał, że to ja pisałam i mnie rzucił. Nie dał nic sobie
nawet wytłumaczyć.
-Jaki IDIOTA.. ! U mnie wcale nie lepiej.
-No dawaj czekam.. Na kolejną fascynującą historię.
-Więc tak, wczoraj było świetnie, graliśmy razem z Zackiem itp.. a dzisiaj zobaczyłam
go z jakąś dziewczyną jak się przytula..
-Wiesz co sami debile.., zobaczysz będzie tego żałował. A teraz mam propozycję,
chodź kupimy dwa pudełka lodów waniliowych i wypożyczymy jakiś film i pójdziemy do mnie.
co ty na to ?
-Chętnie tylko proszę nie jakiś o miłości... Mam jej dość.
-Spoko, ja też.
Załatwiłyśmy potrzebne rzeczy na mieście i tak jak planowałyśmy wstąpiłyśmy do Belli. Rozłożyłyśmy się na kanapie i włączyłyśmy film. Trochę zaczęło mi się nudzić, więc wzięłam swojego iPhone i weszłam na fb. Przejrzałam co tam nowego u ludzi i już miałam wyłączac, gdy dostałam wiadomość od Zacka'a.
Z-Hej! Nie widziałem Cię dziś w szkole. :( Chora jesteś?
J-Nie nie jestem chora, ale moje uczucia zostały zranione.
Z-Co się stało ?
J-Ty się stałeś. Najpierw robisz mi głupia nadzieję, a później widzę jak się obmacujesz z inną!
Z-Jaką zaś inną? ;/
J-Brunetka, zgrabna, ładna, kręcone włosy.
Z-hahahahaha ;D
J- Też uważam, że to śmieszne … ;/
Z-To moja kuzynka! Hahahahaha xD
Zrobiło mi się głupio, ale z drugiej strony lekko na sercu ulżyło mi. Od razu powiedziałam Belli o tym, ona też się ucieszyła, że chociaż pod koniec dnia mnie coś dobrego spotkało.
-Carmen idź, leć pogadać z nim ; )
-Nie Bella, już z tobą się umówiłam
-No idź on nie będzie tyle czekać. 
-Dzięki postaram się to szybko załatwić. 
Wybiegłam z domu i poszłam na boisko wiedziałam, że go tam znajdę.
-Hej piękna 
-Siemka. Cała się za czerwieniłam i nie mogłam wydusić ani słowa. 
-Jak tam ? 
Nabrałam trochę odwagi i w końcu powiedziałam coś więcej. 
-Wiesz co Zack przepraszam cię za tamtą sytuację, ale dużo razy w tym roku zostałam już zraniona, mam pecha co do takich spraw. 
-Spoko :D 
I wtedy stał się to pocałował mnie.
Tydzień później.
Chodzimy ze sobą ją całe 7 dni i jakby całe moje życia nabiera kolorków. Wszystko staje się piękne, nie mam problemów rodzinnych, nawet w szkole mi coraz lepiej idzie. O dziwo znalazłam sobie wiele znajomych(oczywiście dzięki Zackowi). No może jedyna rzecz, która nie wypaliła w ostatnim czasie to impreza, która miałam urządzić z bratem, bo się rozchorował. No trudno nie tym razem to następnym. Właśnie zadzwonił dzwonek i musiałam się rozstać z moim księciem. Niestety nie możemy być razem w klasie, bo jest ode mnie o rok starszy. Kierowałam się do klasy gdy nagle zobaczyłam jak Zack wita się z jakim nowym kolegą. Wróciłam się żeby dowiedziec kim on jest.
-Yyy Zack? Kto to?-zapytałam od tak.
-To mój kumpel. Znamy się od lat. Nie było go w szkole, bo razem z wujkiem i jego zespołem jeździł po całej Europie. Tak wiem też mu zazdroszczę.
-Siemka mała. Śliczna jesteś. Mam BMW,
-Nie zapominaj się cwaniaczku. Mam chłopaka. Stoi tuż obok ciebie.-powiedziałam oburzona. Chłopak stracił w moich oczach.
-Oj sorki. No ale wiesz, gdyby Cię Zack zranił to się możesz w ramie Luka wypłakać-odpowiedział szarmancko. Kolejny Cyryl się znalazł. Zdziwiły mnie jego słowa, ale nie będę go słuchać. Poszłam do klasy, to moja ostatnia lekcja. Przez cały czas pisałam sms'y z Zackiem, bardzo dobrze się rozumiemy. Cały dzień szybko mi zleciał, wracając do domu znalazłam, potrąconego pieska ; c. Postanowiłam, ze zaopiekuję się nim. Pojechałam z nim do weterynarza a później do domu. Nie miał aż tak dożo obrażeń, ale i tak mi go było żal.. Wydawało mi się, że już kiedyś widziałam tego psiaka. Zadzwoniłam po Zacka, by mnie odwiedził. Siedziałam sama w moim nie małym domu i myślałam, że umrę z nudów. Bella się uczyła do sprawdzianu, więc nie miałam się jak z nią spotkać, a z ,,znajomymi” nie mam ochoty spędzać czasu. Chłopak szybko przyszedł. Poszłam otworzyć drzwi, a tam stał także Luke. Miłoo!
-Hej-powiedziałam oschle.
-Witaj słonko-pocałował mnie Zack
-Hej-powiedział zwyczajnie Luke. Dziwne. Spodziewałam się czegoś innego, ale i tak mu nie ufam!
-Kundel!-Krzyknął Luke.
-A co boisz się ?-zaśmiałam się z chłopaka
-Co? Nie, to mój pies! Uciekł mi wczoraj. Witaj kochany-podbiegł do psa i zaczął się z nim bawic-Jak go znalazłaś?-zapytał cały uradowany. Widziałam, że mu zależy na tym psie, więc nie chciałam mu wspominać o wypadku.
-A siedział na wycieraczce przed domem. Jak się wabi?-szybko zmieniłam temat.
-Kundel
-Oryginalne- skomentowałam.
To była niezręczna sytuacja, bo Luke cały czas mówił... Nie dał nikomu do słowa dojść. Ja i Zack patrzyliśmy się na siebie i uśmiechaliśmy się. Kundel latał po mieszkaniu jak oszalały, nie widziałam, żeby był taki uradowany, widać, że kocha swojego właściciela.
-To może pójdziemy na pizze ? spytał Zack
-Spoko.
-W sumie mogę iść nawet głodny jestem.- Powiedział Luke.
Chyba nie o to chodziło Zackowi, no ale co mamy powiedzieć Lukowi.. On nie ma z kim iść, gdzieś, jego najlepszym kumplem jest Zack. Dobra jakoś go dzisiaj zniosę..


------------------------------------------------------------------
Musimy trochę tu optymizmu wprowadzic w to opowiadanie, bo Carmen chyba szczęscia w życiu za dużo to nie ma ;D. I co o tym sądzicie? Lepiej jak jej się układa, czy może jak ma pecha na każdym kroku? ;D No i co myślicie o nowej postaci? ;D Luke <3

wtorek, 10 lipca 2012

16.Mecz i ,,miła rozmowa"



Zack'a długo nie było. Czekałam i czekałam, aż w końcu zjawił się.
-Hej, dłużej się nie dało ?
-Siema, sorry ale nie mogłem znaleźć apteczki dla ciebie
-Bardziej tobie się przyda.
Nagle zagrzmiało, niebo zrobiło się ciemne.
-Słuchaj Carmen możemy zagrać jutro, bo chyba będzie padać.
-Boisz się ? Mi deszcz nie przeszkadza.
-Dobra, więc uważaj.
Zaczęliśmy grać, Zack kontra ja. Było ciężko.Na początku nie za bardzo mi szło,
ale później coraz lepiej. Zaczęłam kozłować, zrobiłam dwutakt i punkty dla mnie.
Pogoda, nam nie dopisywała, zaczęło strasznie padać, jednak ani ja ani on nie
przestawaliśmy grać. Ciężko było utrzymać piłkę, była cała morka a boisko śliskie. Zack odebrał mi prowadzenie i zaczął trafiać kosz za koszem. Nie wiedziałam co się dzieję. Świat mi lekko zawirował i upadłam na kolana. Poczułam ból. Znałam doskonale to uczucie. Zaczęło mnie piec w szyję i ujrzałam przewalające się drzewo na boisko. Usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię. Ocknęłam się i zobaczyłam całego mokrego i przerażonego Zack'a. Wyglądał śmiesznie. Gdybym nie zważała na powagę tej sytuacji prawdo podobnie zrobiłabym mu zdjęcie i wrzuciła do neta. Tak jestem wcieleniem zła!
-Carmen!-Ciągle krzyczał chłopak.
-Gościu po pierwsze nie wrzesz mi do ucha bo ogłuchnę, a po drugie umyj zęby!-od powiedziałam z lekką ironią w głosie.
-Co ci jest Carmen, myślałem, że coś ci się stało.
-Jak widzisz nic mi nie jest.
-To dobrze.
-Możemy dalej grać ? zapytałam
-Jasne, tylko najpierw opatrzę twoje kolano. Całe ci krwawi..
-No tylko szybko.
Po chwili znowu graliśmy, trafiałam kosz za koszem, wyprzedziłam Zack'a.
Ale on i tak okazał się lepszy, pokonał mnie ale wygrał tylko jednym punktem.
-Gratuluję-powiedziałam z zaciśniętymi zębami. Nienawidziłam przegrywać.
-Carmen nie złośc się to tylko gra – uspokajał mnie Zack.
-Tak wiem przepraszam.-spuściłam głowę i bawiłam się swoim butem w kałuży.
-Masz, trzymaj- Zack zdjął bluzę i założył ją na moje ramiona. Nie chciałam tego. Wiedziałam, że takie gesty prowadzą do czegoś po ważniejszego, a parę dni temu zostałam zraniona przez dwie osoby. Nie chcę powtórki z zabawy. Założyłam kaptur na głowę i ruszyłam po piłkę, która leżała na końcu boiska. Szłam szybkim krokiem nie zważając na deszcz i błyskawice. Nagle coś spadło centralnie przede mną.
-Carmen!-krzyknął Zack.-Nic Ci nie jest?-zapytał troskliwie. Och nie! Niech nie mówi takim głosem, bo ulegnę i zaś rozpocznę nowy związek.
-Wszystko spoko- od powiedziałam i szłam dalej. Nagle przypomniało mi się, jak parę minut temu miałam wizję. Jeśli można tak to nazwać. (jeśli pamiętacie, zwykle one się sprawdzały). Szybko się wycofałam nie zważając na piłkę i pociągnęłam za sobą zdezorientowanego Zacka. Stanęliśmy zmęczeni biegiem na końcu boiska i stało się to. Drzewo runęło akurat na piłkę. Przez chwilę staliśmy i nic nie mówiliśmy, Zack nie mógł w to uwierzyć, że to drzewo mogło uderzyć w niego. Patrzyliśmy się jeszcze chwile na boisko, ale ja chciałam już iść.
-Dobra Zack ja już idę, dzięki za grę. Było świetnie.
-Nie ma za co, mam nadzieje, że jeszcze to kiedyś powtórzymy.
-Spoko, tylko wtedy cie pokonam.
-Taaa jasne Może dam ci jakieś szansę..
Wracałam do domu i zobaczyłam Cyryla, od razu zeszłam na drugą stronę ulicy
nie chciało mi się z nim gadać, ani słuchać jego chamskich tekstów. On jakoś
też się nie za interesował tym, że idę. Zdziwiło mnie to bo zawsze, podchodził
i zagadywał mnie. Ale cóż, teraz ma Moli... Później nie spotkałam, nikogo
interesującego. W domu, wzięłam szybki prysznic bo chciałam zobaczyć, czy
czasami Moli nie odpisała na moja wiadomość. Poszłam jeszcze i zrobiłam, sobie
ciepłe kakao.
Weszłam na górę z gorącym kubkiem i usiadłam na łóżku. Załączyłam komputer i włączyłam pocztę. Nareszcie. Wiadomośc od Niej!
@Moli
Pisałaś do mnie e-maila, że chcesz pogadać, więc jeśli to czytasz to bądź dziś o 21.00 na gadu-gadu. To mój numer 7253720 . Miło, że się odezwałaś. Pozdrawiam!;*
Jeszcze nie wiedziała jaką ją czeka poważna rozmowa. Ja bym się na jej miejscu zaczęła bac. Spojrzałam na zegarek a tam 21:07. Ok no to wchodzę. Dodałam ją do listy kontaktów i zaczęłam to co od tak dawna chciałam już wyjaśnic.
(J-ja, M-Moli)
J-Hej
M-No cześc kochana ;*
J-Oszczędź sobie tych buziaczków na Cyrylka. -.-
M-O co Ci chodzi? o.O
J-Myślisz, że nie wiem, że jesteście razem?;/
M-A co? Nie wolno mi? Chcesz mi zabronić? Przecież to ty go zraniłaś, a ja mu tylko pomogłam.
J-Nie mam nic do waszego związku, chodzi mi tylko o to, że mi nie powiedziałaś
M-Nie muszę Ci się ze wszystkiego spowiadać.-.-
J-No dobra, ale wiesz miło by mi było wiedzieć takie rzeczy. I dziękuje, że
zaopiekowałas się BIEDNYM CYRYLKIEM, który sam się o siebie nie potrafi
zatroszczyć. Nie poradził by sobie bez ciebie... :/
M-A dobra, jesteś zazdrosna i tyle.. To, że wybrał mnie to nie moja wina.
J-Hahahahaha, nie mam o kogo być zazdrosna tylko o niego. A wiesz dobraliście się
jeden głupszy i gorszy od drugiego. Nie mam zamiaru z tobą pisać odechciało
mi się na sama myśl o was robi mi się niedobrze. Nara
M- ...  Pa. :/
Nie miałam ochoty juz pisać z nikim, wkurzyłam się. Sprawdzałam tylko
Besty i poszłam oglądać jakiś film.. Tylko szkoda, że w telewizji leciały
same beznadzieje i nudne filmy. O miłości... Postanowiłam, że nie będę tego
oglądać to tylko miesza mi w głowie. Walnęłam się na łóżko i wydałam z siebie krzyk rozpaczy. Bruno wszedł niepewnie i zapytał:
-Wszystko okej?
-Ni
e-opowiedziałam wściekła.
-Chcesz pogadać?

-Nie
-To może chcesz coś do picia, lub jedzenia? Na taki humor najlepsze są lody.
-Nie-odpowiedziałam kolejny raz jedno słownie.
-Ok, sorry, że się troszczę-odpowiedział najwyraźniej urażony. Podniósł ręce do góry i wyszedł z pokoju. Chciałam go przeprosić, ale nie miałam siły i nastroju.
Rano perfidnie obudził mnie najgorszy dźwięk, jaki nastolatek może usłyszeć. Mianowicie mam na myśli dzwonek! Szkoła. A tam ludzie, których nie znoszę. No może oprócz Zack'a. Chyba tylko na myśl o nim mam dziś ochotę tam iść. Kurde co ja wygaduje, chyba zaczynam coś do niego czuc. Miejmy nadzieję, że mi szybko przejdzie. Byłabym tak wdzięczna losowi, gdyby znalazł se jakąś laskę.Ubrałam się, wzięłam plecak
i zeszłam na dół. Zjadłam śniadanie i wyszłam do szkoły. Nie wiedziałam czy mi
się przewidziało ale chyba zobaczyłam przytulającego się Zack'a z jakąś dziewczyną.
Przeszłam szybko obok, tak szybko , ze nawet mnie chyba nie zauważył. Serce mnie
zabolało, na myśl o tym, ale z drugiej strony może i lepiej.. Na lekcji nie mogłam
się skupić. Matma.. samo zło. Oczywiście, moja nauczycielka wzięła mnie do odpowiedzi..
nienawidzę jej.. Nawet nie starałam się myśleć, siadłam i powiedziałam, że nic nie umiem.
Mam teraz ważniejsze sprawy na głowie. Wszystkie przerwy przesiedziałam sama..
nie chciało mi się z nikim gadać. Prawdę mówiąc,  nie cierpię tej szkoły.
Miałam ochotę uciec gdzieś i nie wracać już do niej. Nagle usłyszałam dobrze znaną mi melodię. Ktoś do mnie dzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz a tam pisało : Bella <3. Och zupełnie o niej zapomniałam. W ogóle się do niej nie odzywałam, a przecież tak mnie prosiła bym zadzwoniła po meczu. Ja jednak byłam zbyt przejęta moimi wizjami i późniejszą rozmową z Moli. Nie zastanawiając się dłużej odebrałam.
-Hej Bells, przepraszam, że się nie odzywałam, ale miałam pełno spraw na głowię.
-Nie no spoko. Słuchaj mam ważną sprawę. Kończysz już lekcje?
-Tak, to znacz za godzinę, ale nie wytrzymam już dłużej. Zrywam się stąd.
-Carmen na pewno? Chcesz zawalić szkołę?
-Wisi mi to dzisiaj. Zresztą mam teraz kartkówkę z anglika, a nic nie umiem, więc ta ucieczka wyjdzie mi tylko na dobre.
-Ja tego nie popieram, no ale jeśli tego chcesz to ok. Czekam przed szkołą. Buziaki!
------------------------------------------------------------------
Dziękujemy bardzo za 6 komentarzy pod ostatnim postem. :). Jesteście cudowni! No i oczywiście dziękujemy także za ponad 1000 wyświetleń!

 Pozdrawiamy!

piątek, 29 czerwca 2012

15.Powrót do szkoły


Postanowiłam, ze po śniadaniu wyjdę na miasto, rozerwę się. Zadzwoniłam do Belli, ona jako jedyna w mojej okolicy nie jest pusta, rozwydrzona blondynka. A ze dawno się nie widziałyśmy to się zgodziła. Poszłam ba gore, ubrałam się w fioletowe rurki, białą bluzkę i trampki. Oczywiście nie mogło zabraknąć bransoletek kocham je. Zawsze na rekach nosze ich mnóstwo. Umówiłam się z Bell kolo skateparku tak jak zawsze. Nie wiem czy to był dobry pomysł... Zobaczyłam, jego - Cyryla. Jak zawsze jeździł o tej porze na desce, szkoda ze o tym zapomniałam. Był tam z kolegami. Jak to chłopak musiał im udowodnić jaki to on jest boski... Podszedł do mnie i chciał pocałować, odepchnęłam go a on wtedy zaczął się zachowywać jak totalny idiota. Zaczął mnie wyzywa i wyśmiewać się ze mnie. Jedyne słowo jakie zapamiętam to to ze nigdy mnie nie kochał, chciał się tylko mną pobawić. Byłam wściekła, zdziwiona i rozczarowana tym zachowaniem. Tak bardzo się zmienił, w zasadzie to nie. Zachowuje się tak jak byliśmy mali. Gdy nie dostawał tego co chciał darł się i wyzywał wszystkich wokół. Bella odciągnęła mnie na bok i usiadłyśmy na trawie. Byłam zdziwiona, ale po ty, wszystkim nawet nie uroniłam łzy. Spoglądałam czasami na chłopaka i żałowałam, że między nami się nie układa. Nagle zobaczyłam coś dziwnego. Dziewczyna, zgrabna, niska, drobna z długimi kręconymi blond włosami zmierzała w kierunku skateparku. Była coraz bliżej, aż w końcu doszła do Cyryla. Pocałowała go czule i przywitała się zresztą zgromadzenia. Wyostrzyłam wzrok i ujrzałam osobę, która bardzo dobrze znałam. W zasadzie chyba nie tak dobrze, bo nie spodziewałabym się tego po niej. To była Moli. Przetarłam oczy, i popatrzyłam kolejny raz. Wyciągnęłam telefon i zrobiłam im zdjęcie. Postanowiłam, ze lepiej stad pójdę, bo nie chce tego widzieć. Mam dość tego,ze na każdym moim kroku ktoś mnie rani i pokazuje mi jakie błędy popełniłam w życiu. Z Moli porozmawiam sobie na komputerze wyśle jej zdjęcie i dowiem się wszystkiego. Razem z Bella wybrałyśmy się na zakupy. Chodziłyśmy po centrum 5 h ale zakupy uważam za udane. Kupiłam trzy koszulki, żółte i zielone rurki oraz neonowe conversy. Podziękowałam Belli za tan dzień, dzięki niej zapomniałam o wszystkich moich kłopotach. W domu wzięłam gorący prysznic i od razu weszłam na laptopa. Moli na razie nie było, ale napisałam jej maila.. nie chciałam,żeby pomyślała,ze jestem zazdrosna...  Ale tez niech wie,ze zawiodłam się na niej. Czekałam jeszcze dość długo, ale niestety nie zaszczyciła mnie dziś swoją obecnością na komputerze. Kończył się wrzesień, a mnie ani raz nie było w szkole. Postanowiłam wrócić do normalnego życia jakie dotychczas wiodłam. Weszłam na stronę szkoły i zobaczyłam na mój plan lekcji. Na szczęście moja mama zadbała o książki, więc nie miałam z tym większych problemów. Spakowałam odpowiednie rzeczy do torby i zadzwoniłam do Belli.

-Hej, jutro się wybieram do szkoły. Muszę się zacząć uczyć w końcu dość długo mnie tam nikt nie widział.
-TO świetnie. Cieszę się. Wiesz w ogóle do jakiej klasy jesteś zapisana?

-Tak na stronie szkoły podobno przyjęli mnie do sportowej.

-No niestety nie będziemy razem. Jestem w matematycznej.

-Szkoda, ale nie martw się poradzę sobie.

-Wiem o tym. -odpowiedziała, po czym bardzo mnie to podniosło na duchu. Wiedziałam, że przyjaciółki sobie w klasie nie znajdę, ale wytrzymam. Rozmawiałyśmy jeszcze przez jakieś 5 minut, po czym poszłam spać. Jeszcze przez chwile zamartwiałam się czy na pewno sobie poradzę, ale ustaliłam,ze jeśli w Londynie sobie poradziłam to tu tez. Nawet nie wiem kiedy usnęłam ale szybko bo byłam zmęczona. Obudziłam się, poszłam do łazienki ogarnęłam się. Uczesałam sobie kłosa,zajęło mi to trochę czasu, bo mam bardzo długie włosy. Poszłam do swojego pokoju i ubrałam rzeczy które kupiłam ostatnio. Zeszłam na dol, moja kochana mama zrobiła mi tosty mmm... Pycha, zapach był w całym domu. Szybko zjadłam i wyszłam. A wiec tak pierwsza lekcja to : wych- fiz. Szybko muszę się trochę pośpieszyć, bo muszę jeszcze się przebrać. Wsiadłam w autobus i za kilka minut byłam już w szkole. Dotarłam do szatni i weszłam na sale gimnastyczna. Oczywiście, już mi się oberwało. Nie wiedziałam ze nie wolno nosić kolczyków na w-f.... Pani zaczęła, się na mnie wydzierać. Trudno. Zdjęłam kolczyki i poprowadziłam rozgrzewkę. Później zagraliśmy w kosza. Mogłam pokazać się z mojej dobrej strony. Lekcje z nami mieli starsi chłopcy z innej klasy był tam taki jeden który od podstawówki mi się podobał. Przez cały czas gapiłam się tylko na niego. W końcu zaczęłam grac, trafiałam jeden kosz za drugim. Nagle zobaczyłam że uwagę na mnie zwrócił on. Zarumieniłam się strasznie, więc odwróciłam się w przeciwną stronę. Okej ostatnie parę sekund. Przechwyciłam piłkę i dotarłam pod kosz. Zrobiłam dwutakt i wrzuciłam celnie piłkę. I tak oto dzięki nowej uczennicy wygraliśmy. Wszyscy byli zaskoczeni, ale niektóre laski były zazdrosne. Niezbyt mnie to ruszyło, bo nie specjalnie obchodziło mnie zdanie tych plastików. Szłam w kierunku szatni, by się umyć, a następnie przebrać, gdy ON chwycił mnie za ramię i rzucił słowa:

-Byłaś świetna, ale i tak cię pokonam

-Chcesz walczyć?

-Z dziewczyną? Nie wypada mi

-Czyli tchórz?

-Więc dziś po szkole o 18 na boisku. Zabierz apteczkę.

-Oczywiście, że ja dla ciebie przyniosę – odpowiedziałam i ruszyłam do wcześniej wyznaczonego celu. Następnie był polski i znów mogłam się wykazać znajomością autorów. Byłam w tym całkiem niezła. Niestety kolejna nadarzyła się chemia,a później matematyka, gdzie siedziałam na końcu sali i pisałam sms z Bellą. Nagle na chemii usłyszałam:
-Do odpowiedzi przyjdzie ktoś z numerem. 12 .-O nie to ja,

-Ale proszę panią mnie nie było w ogóle w szkole dopiero dzisiaj przyszłam.

-Trudno musisz być przygotowana na każdą lekcje.

-Dobrze wiec proszę mi wpisać 1,.ja nic nie umiem...

-Siadaj.. -wkurzyłam się, bo przez takich nauczycieli uczeń znienawidza dany przedmiot. Przez cala lekcje czekałam tylko na dzwonek i na to żeby już była 18!  Reszta lekcji  dość szybko mi przeminęła. W końcu wyszłam ze szkoły. Nagle zauważyłam,ze on do mnie podbiega.

-Hej, mogę cie odprowadzić do domu?  - zapytał.  Bez zastanowienia odpowiedziałam,ze tak. Przez cala drogę rozmawialiśmy o wszystkim.

-To tutaj mieszkam. Do 18. Pa.      

-Papa Carmen i wtedy to się stało pocałował mnie w policzek. To był mój najszczęśliwszy dzień, chociaż może być jeszcze lepszy. Weszłam do domu z bananem na twarzy.

-A co taka szczęśliwa?-zapytał brat.- Myślę, że mimo wszystko i tak nie miałaś lepszego dnia ode mnie.
-No nie wiem, a co takiego się stało?-zapytałam rozbawiona poważnym tonem Bruna.

-Dostałem się do 2 etapy programu You Can Dance.-wykrzyczał.

-Wow brawo! Gratuluje-ucieszyłam się i uścisnęłam brata. Oboje rozmawialiśmy jeszcze chwilę na ten temat i ustaliliśmy, że w weekend kiedy rodzice wyjadą na rocznicę, robimy imprezę w domu z tej okazji. Wyszłam na górę i przejrzałam szybko komputer. Niestety Moli nie odpisała na e-maila, ani nie było jej na portalach społecznościowych. Zjadłam obiad i zadzwoniłam do Bells, by chwilę porozmawiac. Czas szybko minął i była juz 17:30. Postanowiłam załozyc krótkie jaskrawe spodenki dresowe i luźny top. Wzięłam piłkę do ręki i wyszłam. Siadłam na murze na przeciwko boiska i czekałam na przeciwnika. Byłam bardzo podekscytowana.
------------------------------------------------------------------

Choć długo czekaliście udało wam się. Pierwszy dzień wakacji! I jak? Macie jakieś plany? Piszcie w komentarzach! <3