Zack'a
długo nie było. Czekałam i czekałam, aż w końcu zjawił
się.
-Hej, dłużej się nie dało ?
-Siema, sorry ale
nie mogłem znaleźć apteczki dla ciebie
-Bardziej tobie
się przyda.
Nagle zagrzmiało, niebo zrobiło się
ciemne.
-Słuchaj Carmen możemy zagrać jutro, bo chyba
będzie padać.
-Boisz się ? Mi deszcz nie przeszkadza.
-Dobra,
więc uważaj.
Zaczęliśmy grać, Zack kontra ja. Było
ciężko.Na początku nie za bardzo mi szło,
ale później coraz
lepiej. Zaczęłam kozłować, zrobiłam dwutakt i punkty dla
mnie.
Pogoda, nam nie dopisywała, zaczęło strasznie padać,
jednak ani ja ani on nie
przestawaliśmy grać. Ciężko
było utrzymać piłkę, była cała morka a boisko śliskie. Zack
odebrał mi prowadzenie i zaczął trafiać kosz za koszem. Nie
wiedziałam co się dzieję. Świat mi lekko zawirował i upadłam na
kolana. Poczułam ból. Znałam doskonale to uczucie. Zaczęło mnie
piec w szyję i ujrzałam przewalające się drzewo na boisko.
Usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię. Ocknęłam się i
zobaczyłam całego mokrego i przerażonego Zack'a. Wyglądał
śmiesznie. Gdybym nie zważała na powagę tej sytuacji
prawdo podobnie zrobiłabym mu zdjęcie i wrzuciła do neta. Tak
jestem wcieleniem zła!
-Carmen!-Ciągle
krzyczał chłopak.
-Gościu
po pierwsze nie wrzesz mi do ucha bo ogłuchnę, a po drugie umyj
zęby!-od powiedziałam z lekką ironią w głosie.
-Co
ci jest Carmen, myślałem, że coś ci się stało.
-Jak
widzisz nic mi nie jest.
-To dobrze.
-Możemy dalej grać
? zapytałam
-Jasne, tylko najpierw opatrzę twoje kolano. Całe
ci krwawi..
-No tylko szybko.
Po chwili znowu graliśmy,
trafiałam kosz za koszem, wyprzedziłam Zack'a.
Ale on i tak
okazał się lepszy, pokonał mnie ale wygrał tylko jednym punktem.
-Gratuluję-powiedziałam
z zaciśniętymi zębami. Nienawidziłam przegrywać.
-Carmen
nie złośc się to tylko gra – uspokajał mnie Zack.
-Tak
wiem przepraszam.-spuściłam głowę i bawiłam się swoim butem w
kałuży.
-Masz,
trzymaj- Zack zdjął bluzę i założył ją na moje ramiona. Nie
chciałam tego. Wiedziałam, że takie gesty prowadzą do czegoś
po ważniejszego, a parę dni temu zostałam zraniona przez dwie
osoby. Nie chcę powtórki z zabawy. Założyłam kaptur na głowę i
ruszyłam po piłkę, która leżała na końcu boiska. Szłam
szybkim krokiem nie zważając na deszcz i błyskawice. Nagle coś
spadło centralnie przede mną.
-Carmen!-krzyknął
Zack.-Nic Ci nie jest?-zapytał troskliwie. Och nie! Niech nie mówi
takim głosem, bo ulegnę i zaś rozpocznę nowy związek.
-Wszystko
spoko- od powiedziałam i szłam dalej. Nagle przypomniało mi się,
jak parę minut temu miałam wizję. Jeśli można tak to nazwać.
(jeśli pamiętacie, zwykle one się sprawdzały). Szybko się
wycofałam nie zważając na piłkę i pociągnęłam za sobą
zdezorientowanego Zacka. Stanęliśmy zmęczeni biegiem na końcu
boiska i stało się to. Drzewo runęło akurat na piłkę. Przez
chwilę staliśmy i nic nie mówiliśmy, Zack nie mógł w to
uwierzyć, że to drzewo mogło uderzyć w niego. Patrzyliśmy się
jeszcze chwile na boisko, ale ja chciałam już iść.
-Dobra
Zack ja już idę, dzięki za grę. Było świetnie.
-Nie ma za co,
mam nadzieje, że jeszcze to kiedyś powtórzymy.
-Spoko,
tylko wtedy cie pokonam.
-Taaa jasne Może dam ci jakieś
szansę..
Wracałam do domu i zobaczyłam Cyryla, od razu
zeszłam na drugą stronę ulicy
nie chciało mi się z nim gadać,
ani słuchać jego chamskich tekstów. On jakoś
też się nie
za interesował tym, że idę. Zdziwiło mnie to bo zawsze,
podchodził
i zagadywał mnie. Ale cóż, teraz ma Moli...
Później nie spotkałam, nikogo
interesującego. W domu, wzięłam
szybki prysznic bo chciałam zobaczyć, czy
czasami Moli nie
odpisała na moja wiadomość. Poszłam jeszcze i zrobiłam,
sobie
ciepłe kakao.
Weszłam
na górę z gorącym kubkiem i usiadłam na łóżku. Załączyłam
komputer i włączyłam pocztę. Nareszcie. Wiadomośc od
Niej!
@Moli
Pisałaś do mnie e-maila, że chcesz pogadać, więc
jeśli to czytasz to bądź dziś o 21.00 na gadu-gadu. To mój numer
7253720 . Miło, że się odezwałaś. Pozdrawiam!;*
Jeszcze
nie wiedziała jaką ją czeka poważna rozmowa. Ja bym się na jej
miejscu zaczęła bac. Spojrzałam na zegarek a tam 21:07. Ok no to
wchodzę. Dodałam ją do listy kontaktów i zaczęłam to co od tak
dawna chciałam już wyjaśnic.
(J-ja, M-Moli)
J-Hej
M-No
cześc kochana ;*
J-Oszczędź sobie tych buziaczków na Cyrylka.
-.-
M-O co Ci chodzi? o.O
J-Myślisz, że nie wiem, że
jesteście razem?;/
M-A co? Nie wolno mi? Chcesz mi zabronić?
Przecież to ty go zraniłaś, a ja mu tylko pomogłam.
J-Nie mam
nic do waszego związku, chodzi mi tylko o to, że mi nie
powiedziałaś
M-Nie muszę Ci się ze wszystkiego
spowiadać.-.-
J-No dobra, ale wiesz miło by mi było wiedzieć
takie rzeczy. I dziękuje, że
zaopiekowałas się BIEDNYM CYRYLKIEM, który sam się o siebie nie potrafi
zatroszczyć. Nie
poradził by sobie bez ciebie... :/
M-A dobra, jesteś
zazdrosna i tyle.. To, że wybrał mnie to nie moja
wina.
J-Hahahahaha, nie mam o kogo być zazdrosna tylko o niego. A
wiesz dobraliście się
jeden głupszy i gorszy od drugiego. Nie
mam zamiaru z tobą pisać odechciało
mi się na sama myśl o was
robi mi się niedobrze. Nara
M- ... Pa. :/
Nie miałam
ochoty juz pisać z nikim, wkurzyłam się. Sprawdzałam tylko
Besty
i poszłam oglądać jakiś film.. Tylko szkoda, że w telewizji
leciały
same beznadzieje i nudne filmy. O miłości...
Postanowiłam, że nie będę tego
oglądać to tylko miesza
mi w głowie. Walnęłam się na łóżko i wydałam z siebie krzyk
rozpaczy. Bruno wszedł niepewnie i zapytał:
-Wszystko
okej?
-Nie-opowiedziałam wściekła.
-Chcesz
pogadać?
-Nie
-To może chcesz coś do picia, lub jedzenia? Na
taki humor najlepsze są lody.
-Nie-odpowiedziałam kolejny raz
jedno słownie.
-Ok, sorry, że się troszczę-odpowiedział
najwyraźniej urażony. Podniósł ręce do góry i wyszedł z
pokoju. Chciałam go przeprosić, ale nie miałam siły i
nastroju.
Rano perfidnie obudził mnie najgorszy dźwięk, jaki
nastolatek może usłyszeć. Mianowicie mam na myśli dzwonek! Szkoła.
A tam ludzie, których nie znoszę. No może oprócz Zack'a. Chyba
tylko na myśl o nim mam dziś ochotę tam iść. Kurde co ja
wygaduje, chyba zaczynam coś do niego czuc. Miejmy nadzieję, że mi
szybko przejdzie. Byłabym tak wdzięczna losowi, gdyby znalazł se
jakąś laskę.Ubrałam się, wzięłam plecak
i zeszłam na dół.
Zjadłam śniadanie i wyszłam do szkoły. Nie wiedziałam czy mi
się
przewidziało ale chyba zobaczyłam przytulającego się Zack'a z
jakąś dziewczyną.
Przeszłam szybko obok, tak szybko , ze nawet
mnie chyba nie zauważył. Serce mnie
zabolało, na myśl o
tym, ale z drugiej strony może i lepiej.. Na lekcji nie mogłam
się
skupić. Matma.. samo zło. Oczywiście, moja nauczycielka wzięła
mnie do odpowiedzi..
nienawidzę jej.. Nawet nie starałam się
myśleć, siadłam i powiedziałam, że nic nie umiem.
Mam teraz
ważniejsze sprawy na głowie. Wszystkie przerwy przesiedziałam
sama..
nie chciało mi się z nikim gadać. Prawdę mówiąc,
nie cierpię tej szkoły.
Miałam ochotę uciec gdzieś i
nie wracać już do niej. Nagle usłyszałam dobrze znaną mi
melodię. Ktoś do mnie dzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz a tam
pisało : Bella <3. Och zupełnie o niej zapomniałam. W ogóle
się do niej nie odzywałam, a przecież tak mnie prosiła bym
zadzwoniła po meczu. Ja jednak byłam zbyt przejęta moimi wizjami i
późniejszą rozmową z Moli. Nie zastanawiając się dłużej
odebrałam.
-Hej Bells, przepraszam, że się nie odzywałam, ale
miałam pełno spraw na głowię.
-Nie no spoko. Słuchaj mam
ważną sprawę. Kończysz już lekcje?
-Tak, to znacz za godzinę,
ale nie wytrzymam już dłużej. Zrywam się stąd.
-Carmen na
pewno? Chcesz zawalić szkołę?
-Wisi mi to dzisiaj. Zresztą mam
teraz kartkówkę z anglika, a nic nie umiem, więc ta ucieczka
wyjdzie mi tylko na dobre.
-Ja tego nie popieram, no ale jeśli
tego chcesz to ok. Czekam przed szkołą. Buziaki!
------------------------------------------------------------------
Dziękujemy bardzo za 6 komentarzy pod ostatnim postem. :). Jesteście cudowni! No i oczywiście dziękujemy także za ponad 1000 wyświetleń!
Pozdrawiamy!