Postanowiłam, ze po śniadaniu wyjdę na miasto, rozerwę się. Zadzwoniłam do Belli, ona jako jedyna w mojej okolicy nie jest pusta, rozwydrzona blondynka. A ze dawno się nie widziałyśmy to się zgodziła. Poszłam ba gore, ubrałam się w fioletowe rurki, białą bluzkę i trampki. Oczywiście nie mogło zabraknąć bransoletek kocham je. Zawsze na rekach nosze ich mnóstwo. Umówiłam się z Bell kolo skateparku tak jak zawsze. Nie wiem czy to był dobry pomysł... Zobaczyłam, jego - Cyryla. Jak zawsze jeździł o tej porze na desce, szkoda ze o tym zapomniałam. Był tam z kolegami. Jak to chłopak musiał im udowodnić jaki to on jest boski... Podszedł do mnie i chciał pocałować, odepchnęłam go a on wtedy zaczął się zachowywać jak totalny idiota. Zaczął mnie wyzywa i wyśmiewać się ze mnie. Jedyne słowo jakie zapamiętam to to ze nigdy mnie nie kochał, chciał się tylko mną pobawić. Byłam wściekła, zdziwiona i rozczarowana tym zachowaniem. Tak bardzo się zmienił, w zasadzie to nie. Zachowuje się tak jak byliśmy mali. Gdy nie dostawał tego co chciał darł się i wyzywał wszystkich wokół. Bella odciągnęła mnie na bok i usiadłyśmy na trawie. Byłam zdziwiona, ale po ty, wszystkim nawet nie uroniłam łzy. Spoglądałam czasami na chłopaka i żałowałam, że między nami się nie układa. Nagle zobaczyłam coś dziwnego. Dziewczyna, zgrabna, niska, drobna z długimi kręconymi blond włosami zmierzała w kierunku skateparku. Była coraz bliżej, aż w końcu doszła do Cyryla. Pocałowała go czule i przywitała się zresztą zgromadzenia. Wyostrzyłam wzrok i ujrzałam osobę, która bardzo dobrze znałam. W zasadzie chyba nie tak dobrze, bo nie spodziewałabym się tego po niej. To była Moli. Przetarłam oczy, i popatrzyłam kolejny raz. Wyciągnęłam telefon i zrobiłam im zdjęcie. Postanowiłam, ze lepiej stad pójdę, bo nie chce tego widzieć. Mam dość tego,ze na każdym moim kroku ktoś mnie rani i pokazuje mi jakie błędy popełniłam w życiu. Z Moli porozmawiam sobie na komputerze wyśle jej zdjęcie i dowiem się wszystkiego. Razem z Bella wybrałyśmy się na zakupy. Chodziłyśmy po centrum 5 h ale zakupy uważam za udane. Kupiłam trzy koszulki, żółte i zielone rurki oraz neonowe conversy. Podziękowałam Belli za tan dzień, dzięki niej zapomniałam o wszystkich moich kłopotach. W domu wzięłam gorący prysznic i od razu weszłam na laptopa. Moli na razie nie było, ale napisałam jej maila.. nie chciałam,żeby pomyślała,ze jestem zazdrosna... Ale tez niech wie,ze zawiodłam się na niej. Czekałam jeszcze dość długo, ale niestety nie zaszczyciła mnie dziś swoją obecnością na komputerze. Kończył się wrzesień, a mnie ani raz nie było w szkole. Postanowiłam wrócić do normalnego życia jakie dotychczas wiodłam. Weszłam na stronę szkoły i zobaczyłam na mój plan lekcji. Na szczęście moja mama zadbała o książki, więc nie miałam z tym większych problemów. Spakowałam odpowiednie rzeczy do torby i zadzwoniłam do Belli.
-Hej, jutro się wybieram do szkoły. Muszę się zacząć uczyć w końcu dość długo mnie tam nikt nie widział.
-TO świetnie. Cieszę się. Wiesz w ogóle do jakiej klasy jesteś zapisana?
-Tak na stronie szkoły podobno przyjęli mnie do sportowej.
-No niestety nie będziemy razem. Jestem w matematycznej.
-Szkoda, ale nie martw się poradzę sobie.
-Wiem o tym. -odpowiedziała, po czym bardzo mnie to podniosło na duchu. Wiedziałam, że przyjaciółki sobie w klasie nie znajdę, ale wytrzymam. Rozmawiałyśmy jeszcze przez jakieś 5 minut, po czym poszłam spać. Jeszcze przez chwile zamartwiałam się czy na pewno sobie poradzę, ale ustaliłam,ze jeśli w Londynie sobie poradziłam to tu tez. Nawet nie wiem kiedy usnęłam ale szybko bo byłam zmęczona. Obudziłam się, poszłam do łazienki ogarnęłam się. Uczesałam sobie kłosa,zajęło mi to trochę czasu, bo mam bardzo długie włosy. Poszłam do swojego pokoju i ubrałam rzeczy które kupiłam ostatnio. Zeszłam na dol, moja kochana mama zrobiła mi tosty mmm... Pycha, zapach był w całym domu. Szybko zjadłam i wyszłam. A wiec tak pierwsza lekcja to : wych- fiz. Szybko muszę się trochę pośpieszyć, bo muszę jeszcze się przebrać. Wsiadłam w autobus i za kilka minut byłam już w szkole. Dotarłam do szatni i weszłam na sale gimnastyczna. Oczywiście, już mi się oberwało. Nie wiedziałam ze nie wolno nosić kolczyków na w-f.... Pani zaczęła, się na mnie wydzierać. Trudno. Zdjęłam kolczyki i poprowadziłam rozgrzewkę. Później zagraliśmy w kosza. Mogłam pokazać się z mojej dobrej strony. Lekcje z nami mieli starsi chłopcy z innej klasy był tam taki jeden który od podstawówki mi się podobał. Przez cały czas gapiłam się tylko na niego. W końcu zaczęłam grac, trafiałam jeden kosz za drugim. Nagle zobaczyłam że uwagę na mnie zwrócił on. Zarumieniłam się strasznie, więc odwróciłam się w przeciwną stronę. Okej ostatnie parę sekund. Przechwyciłam piłkę i dotarłam pod kosz. Zrobiłam dwutakt i wrzuciłam celnie piłkę. I tak oto dzięki nowej uczennicy wygraliśmy. Wszyscy byli zaskoczeni, ale niektóre laski były zazdrosne. Niezbyt mnie to ruszyło, bo nie specjalnie obchodziło mnie zdanie tych plastików. Szłam w kierunku szatni, by się umyć, a następnie przebrać, gdy ON chwycił mnie za ramię i rzucił słowa:
-Byłaś świetna, ale i tak cię pokonam
-Chcesz walczyć?
-Z dziewczyną? Nie wypada mi
-Czyli tchórz?
-Więc dziś po szkole o 18 na boisku. Zabierz apteczkę.
-Oczywiście, że ja dla ciebie przyniosę – odpowiedziałam i ruszyłam do wcześniej wyznaczonego celu. Następnie był polski i znów mogłam się wykazać znajomością autorów. Byłam w tym całkiem niezła. Niestety kolejna nadarzyła się chemia,a później matematyka, gdzie siedziałam na końcu sali i pisałam sms z Bellą. Nagle na chemii usłyszałam:
-Do odpowiedzi przyjdzie ktoś z numerem. 12 .-O nie to ja,
-Ale proszę panią mnie nie było w ogóle w szkole dopiero dzisiaj przyszłam.
-Trudno musisz być przygotowana na każdą lekcje.
-Dobrze wiec proszę mi wpisać 1,.ja nic nie umiem...
-Siadaj.. -wkurzyłam się, bo przez takich nauczycieli uczeń znienawidza dany przedmiot. Przez cala lekcje czekałam tylko na dzwonek i na to żeby już była 18! Reszta lekcji dość szybko mi przeminęła. W końcu wyszłam ze szkoły. Nagle zauważyłam,ze on do mnie podbiega.
-Hej, mogę cie odprowadzić do domu? - zapytał. Bez zastanowienia odpowiedziałam,ze tak. Przez cala drogę rozmawialiśmy o wszystkim.
-To tutaj mieszkam. Do 18. Pa.
-Papa Carmen i wtedy to się stało pocałował mnie w policzek. To był mój najszczęśliwszy dzień, chociaż może być jeszcze lepszy. Weszłam do domu z bananem na twarzy.
-A co taka szczęśliwa?-zapytał brat.- Myślę, że mimo wszystko i tak nie miałaś lepszego dnia ode mnie.
-No nie wiem, a co takiego się stało?-zapytałam rozbawiona poważnym tonem Bruna.
-Dostałem się do 2 etapy programu You Can Dance.-wykrzyczał.
-Wow brawo! Gratuluje-ucieszyłam się i uścisnęłam brata. Oboje rozmawialiśmy jeszcze chwilę na ten temat i ustaliliśmy, że w weekend kiedy rodzice wyjadą na rocznicę, robimy imprezę w domu z tej okazji. Wyszłam na górę i przejrzałam szybko komputer. Niestety Moli nie odpisała na e-maila, ani nie było jej na portalach społecznościowych. Zjadłam obiad i zadzwoniłam do Bells, by chwilę porozmawiac. Czas szybko minął i była juz 17:30. Postanowiłam załozyc krótkie jaskrawe spodenki dresowe i luźny top. Wzięłam piłkę do ręki i wyszłam. Siadłam na murze na przeciwko boiska i czekałam na przeciwnika. Byłam bardzo podekscytowana.
------------------------------------------------------------------
Choć
długo czekaliście udało wam się. Pierwszy dzień wakacji! I jak?
Macie jakieś plany? Piszcie w komentarzach! <3